Mecze z Dolcanem Ząbki u siebie (jak i na wyjeździe) to… codzienność. Katowiczanie będą się mierzyć z rywalem z Mazowsza już siódmy raz na Bukowej. Jako, że miałem okazję być na wszystkich sześciu poprzednich meczach – garść wspomnień.
Stuprocentowy Hajer
Po meczu z Flotą w sezonie 2008/09 swoją pracę w GieKSie zakończył Jan Żurek. Katowiczanie nie mieli jeszcze następcy, więc awaryjnie stery na ten jeden pojedynek przejął Henryk Górnik. Trener już prowadził zespół jako pierwszy szkoleniowiec – ale było to w czwartej i trzeciej lidze, ponadto zawsze był asystentem. Ten swoisty „debiut” na zapleczu ekstraklasy wypadł bardzo okazale. GieKSa wygrała 3:0 i pozostaje to najwyższą wygraną nad Dolcanem w historii. Bramki strzelili Kapias z wolnego, Mikulenas i Janoszka. W zespole rywali mieliśmy natomiast Artura Jędrzejczyka, który pewnie nie spodziewał się, że za kilka lat wygra mecz z mistrzami świata, a w meczu ze Szkocją zaliczy tak wspaniałą asystę do Arkadiusza Milika.
GieKSa wygrała, a Hajer… wrócił do roli asystenta. Trenerem GieKSy został bowiem za chwilę Adam Nawałka – też wygrał z mistrzami świata 🙂 – i swój debiut miał w pamiętnym pucharowym meczu z Górnikiem Zabrze 3:4. A Bukowa dla „jednorazowych” trenerów jest zdecydowanie szczęśliwa – przecież w swoim jedynym meczu w roli szkoleniowca reprezentacji Polski Krzysztof Pawlak wygrał tu z Gruzją 4:1.
Największy balon w historii
Chyba nie było większych nadziei w pierwszym meczu nowego sezonu niż w rozgrywkach 2010/11. Nowy sponsor, kilku nowych zawodników i przeciętny rywal na Bukowej na początek. To miał być sezon, który da GieKSie awans. Dlatego też była mobilizacja, mnóstwo ludzi na Bukowej, piękna pogoda i jedyny możliwy przed meczem rezultat – to było zwycięstwo.
Tymczasem już w pierwszych minutach „obciął się” Jacek Kowalczyk i Grzegorz Piesio strzelił bramkę. Potem było jeszcze gorzej, bo rywale mieli rzut karny. Na szczęście Piotr Kosiorowski nie wykorzystał rzutu karnego strzelając wysoko nad poprzeczką. W tej pierwszej połowie szalał na boisku długowłosy Patryk Kubicki, o czym… za chwilę. W drugiej połowie udało się nieco opanować sytuację i Krzysztof Kaliciak z jedenastki doprowadził do wyrównania. Remis był jednak bardzo rozczarowujący kibiców. Niestety balon szybko pękł. GKS nie wygrał w sześciu pierwszych kolejkach i kompromitująco odpadł w Pucharze Polski z Ruchem Zdzieszowice. Szybko Dariusza Fornalaka – debiutującego właśnie w omawianym meczu z Dolcanem – zastąpił Wojciech Stawowy.
A na konferencji prasowej trener gości Dariusz Kubicki na pytanie, czy Patryk to jego syn odpowiedział z poważną miną, że zbieżność nazwisk jest przypadkowa. Potem jeszcze chwilę robił sobie jaja z dziennikarzy, aż w końcu przyznał, że istotnie to jego syn.
Pamiętacie tego Patryka Kubickiego? Naprawdę wymiatał. Z tej okazji spojrzałem sobie, jak potoczyły się jego losy dalej. Przez jakiś czas potem grał w ŁKS Łódź w Młodej Ekstraklasie i pierwszej lidze, potem w Zniczu Pruszków w II lidze i… Sibirze Nowosybirsk w Rosji. Co nie dziwi, bo przecież ojciec Dariusz był wtedy… trenerem tego klubu. Obecnie zawodnik jest znów w kadrze Znicza, ale zagrał w tym sezonie tylko raz.
Lato? Zima? Zakrzywienie czasoprzestrzeni. I Kaczka.
Mecz w sezonie 2011/12 był rozgrywany wczesną wiosną. Dzień po 39. urodzinach trenera Rafała Góraka mierzyliśmy się z Dolcanem. „Trenerze, co chciałby pan dostać na urodziny?” – pytali przed meczem zawodnicy. „Panowie, wystarczy, że zdobędziecie trzy punkty z Dolcanem – odpowiedział trener. „Niestety już kupiliśmy panu zegarek”…
A jednak zawodnicy GKS wygrali i to dość pewnie. Co prawda po golu Grzelaka przegrywaliśmy, ale potem Rakels, Chmiel i Chwalibogowski strzelali bramki. Tak naprawdę to z tego meczu zapamiętaliśmy nieprawdopodobnie zmieniającą się aurę. Wystarczy, że zobaczycie sobie bramki z tego spotkania i obrazek najpierw z bramki dla gości, a potem drugiego i trzeciego gola dla GieKSy. Nieprawdopodobne, jaka nawałnica wówczas przeszła i ze słońca i zielonego boiska momentalnie zrobiło się białe.
No i nie zapominajmy o kaczce, która tego dnia towarzyszyła zawodnikom na boisku. Pisaliśmy w PS-ie „I tak największą furorę zrobiła Kaczka, która w pewnym momencie stała się głównym aktorem widowiska. Podobno dzisiaj w Parku Chorzowskim pęczniała z dumy, a lansik był nieprzeciętny”.
Świetna drużyna Moskala to dzisiaj wspomnienie
W poprzednim sezonie graliśmy w ciągu tygodnia trzy mecze na Bukowej. Najpierw była wygrana z ROW 2:1, potem z Arką 2:0 i na koniec przyjechał lider – Dolcan Ząbki. To był być może najlepszy mecz GieKSy w sezonie, nasi zawodnicy zagrali doskonałe spotkanie. Brylowali Tomasz Wróbel i Krzysztof Wołkowicz, ale cała reszta też grała bardzo dobrze. Naszych zawodników nie załamał nawet stracony gol na 1:1, bo za chwilę znów wyszli na prowadzenie.
Minął tylko rok, ale tamta postawa jest jedynie wspomnieniem. Mieliśmy wtedy walkę i super taktykę, a prostopadłe podania wypuszczające zawodników sam na sam były naszą wizytówką w tej lidze. Teraz nie ma już z tego nawet 10%.
Dwie bramki zdobył Wróbel, jedną dołożył Wołkowicz. Ta drużyna z tą postawą była na awans. Ewidentnie.
Jak będzie teraz?
Poza tym były jeszcze dwa mecze mało charakterystyczne – jeden zremisowany 0:0 i wygrany 1:0 w ostatniej kolejce po golu Pitrego. GKS u siebie z Dolcanem nie przegrywa, ale pamiętajmy, że rywal w tym sezonie przegrał tylko raz. Czy to dobry prognostyk? Oby.
Fjodor
23 października 2014 at 22:18
Shellu., o co chodziło z tą łacińską sentencją: „Chmel chmelum cośtam kmytom”? 🙂
Shellu
24 października 2014 at 07:12
To już pytanie do współkomentatora Tomka. Ale watpie, czy zdradzi tajemnice 😀 „Chmel, chmel udedyt me tmytom, tmytom” 😀